Sakamachi Kinjirou to siedemnastoletni uczeń szkoły średniej cierpiący na gynofobię. Schorzenie to powoduje u niego krwotok z nosa za każdym razem, gdy dochodzi do fizycznego kontaktu z jakąkolwiek przedstawicielką płci przeciwnej. Pewnego dnia podczas pobytu w męskiej toalecie, Knijirou odkrywa, że popularny i przystojny lokaj – Kanoe Subaru jest tak naprawdę… kobietą. Od tej chwili, wraz z Kanade Suzutsuki (sadystyczną córką bogacza, której służy Kanoe) stara się robić wszystko by jej sekret nie został poznany.
Na anime to trafiłem przez przypadek, oglądając stronę Dannego Choo, poświęconą jednemu z jego projektów pod szyldem Culture Japan (konkretniej podstronę z opisem jednej z twarzy Culture Japan – Mirai Suenagi). Mayo Chiki! to całkiem niezła komedia, która – to trzeba powiedzieć już na starcie – ma za zadane spowodowanie wzrostu popularności powieści o tym samym tytule (ewentualnie mangi, która także została narysowana na podstawie tej powieści). Jakiegokolwiek zakończenia (finału) tutaj się nie spodziewajcie, anime to urwano w taki sposób, że ludzie oglądający to w roku 2011 byli pewnie przekonani, że sequel jest w drodze. Niestety mamy rok 2015 i raczej nie zapowiada się na to, abyśmy kontynuację kiedykolwiek zobaczyli. Co gorsza – oryginału, czyli light novel nie przetłumaczono (w każdym razie nie do końca, a ostatnie dodane rozdziały zostały opublikowane…. dwa lata temu). Na szczęście mamy w całości przetłumaczoną mangę, a nawet oficjalnie wydaną (przymierzam się do zakupu, w styczniu ma zostać opublikowane nowe wydanie zawierające trzy tomy w jednym) – jednak nie mogę się doszukać informacji, czy manga pokrywa całość oryginalnego materiału (jak na reddit nikt nie potrafi udzielić informacji, to prawdopodobnie nie dowiem się tego od nikogo innego niż tego, kto przeczytał oryginał, a niestety mój japoński nie pozwala mi jeszcze na czytanie powieści). W każdym razie, skoro mamy kontynuację w postaci mangi, moim zdaniem zakończenie anime nie powinno być powodem, by na starcie odrzucać tę pozycję. Sporo sytuacji jest naprawdę zabawnych, bohaterowie są ciekawi a fabuła wydaje się dążyć w pewnym określonym kierunku.
Oprawę graficzną zrealizowano na całkiem przyzwoitym poziomie, oczywiście nie było to nic wybitnego, aczkolwiek oglądało się bardzo przyjemnie. Stężenie grafiki 3D jest niewielkie, w zasadzie ogranicza się do kilku scen, których łączny czas wynosi około dziesięciu sekund podczas trwania wszystkich trzynastu odcinków, co jest wręcz niezauważalne. Tutaj jeszcze mała uwaga co do wyglądu postaci – kreska i styl rysunku w anime podoba mi się o wiele bardziej niż w mandze.
Jeśli chodzi o dźwięk, mamy tutaj standard anime – głosy dobrane są idealnie do charakterów, przyjemna ścieżka dźwiękowa umila oglądanie a utwory z czołówki czy napisów końcowych zapadają w pamięci.
Jak już wyżej wspomniałem – Mayo Chiki! warto obejrzeć, a następnie od razu zacząć czytać kontynuację (ponieważ wątpię, że ktokolwiek będzie usatysfakcjonowany takim zakończeniem – mangę można zacząć czytać od rozdziału dziewiętnastego, ponieważ poprzednie są bardzo dobrze zrealizowane w postaci anime). Komedia nie jest gatunkiem, po który sięgam najczęściej (a jak już to połączona z dramatem), jednak w przypadku Mayo Chiki! bawiłem się całkiem dobrze przy oglądaniu, także jeśli macie dylemat – warto dać tej produkcji szansę.
Moja ocena to 7/10, jeśli kiedykolwiek studio Fell (lub inne) zdecyduje się na realizację drugiego sezonu – z przyjemnością go obejrzę.
Podobne anime:
Poniżej kilka zrzutów: