Fate/stay night (2006)

Tagi

Tags

Kategorie

Categories

Fate/stay night (2006) - recenzja anima - rascal.pl
Fate/stay night (2006)

Wielki pożar w mieście Fuyuki powoduje śmierć niewyobrażalnej ilości osób. Shirou, jako nieliczny z ocalałych zostaje uratowany i zaadoptowany przez człowieka zwanego Emiya Kiritsugu, który następnie wpaja mu podstawy magii. Pewnej nocy po śmierci swojego przybranego ojca Shirou w drodze powrotnej ze szkoły jest światkiem walki między nadnaturalnie silnymi wojownikami. Podczas próby ucieczki zostaje złapany i śmiertelnie raniony. Chłopak jakimś cudem nie umiera, jednak zabójca to wyczuwa, po czym wraca by zadać ostateczny cios. Shirou w desperacji, podświadomie przyzywa swojego wojownika, piękną kobietę-rycerza zwaną Saber.

Oprawa audiowizualna Fate/stay night

Za produkcję oryginalnej adaptacji Fate/stay night odpowiada studio Deen. Wiele razy wspominałem już o tym, że zdecydowanie nie należy ono do moich ulubionych, jednak swoje momenty mieli i to anime jest jednym z tych momentów. Jestem zaskoczony tym jak dobrze  Fate/stay night wygląda, zwłaszcza po tym, czego naczytałem się w internecie przez te wszystkie lata. Po pierwsze – cholernie dobra gra cieniowaniem. Mógłbym rzec, iż nawet fenomenalna – w zależności od scen – wytwarzająca odpowiedni klimat. Oprócz tego, wiele ujęć zawiera cieniowanie trzy i cztero-stopniowe (na przykład włosy czy ubrania) – animatorzy uzyskali przez świetną głębię. Sama szczegółowość rysowania także robi wrażenie, widać to nawet w otoczeniu gdzie przyłożono dbałość do naprawdę drobnych szczegółów takich jak drobne podmuchy wiatru i falująca trawa gdzieś w oddali, czy przemieszczające się śmieci. Na uwagę zasługują również tła, które są po prostu piękne. Animacja? Uwielbiam ten – raczej oldskulowy – typ podejścia do animacji scen walki, dużo zbliżeń na twarze, obroty wokół bohaterów i częściowe używanie statycznych obrazów z efektem, jakby to nazwać… wiatru? W każdym razie nadaje to niesamowitej mocy i dynamiki wielu scenom – coś, co jest nie do osiągnięcia nawet przez najbardziej szczegółową animację. O czym nie wspomniałem? No tak – projekty postaci – rzecz jasna na duży plus. Z tego co widziałem, bardzo wiernie oddają oryginalne z powieści wizualnej. Oczywiście można doszukać się kilku mankamentów. Ogólnie jakość efektów grafiki komputerowej stoi na dość wysokim poziomie i – co najważniejsze – nie nadużywano ich (wyjątkiem jest pewna ohydna scena ze smokiem w połowie serii, ale to mogę wybaczyć). Znajdzie się także kilka scen, gdzie wyraźnie było widać próby zaoszczędzenia czasu i pieniędzy, jednakże nie znajdziemy ich zbyt wiele, więc jestem w stanie wybaczyć zważając na to, jak prezentuje się całość. Jeszcze jedna sprawa – kiedyś próbowałem obejrzeć remake mojego ekhm, ulubionego studia Ufotable i niestety to, co tam zobaczyłem odrzuciło mnie tak mocno, iż niemal wbiłem się w ścianę. Totalny brak cieniowania, beznadziejna animacja opierająca się na kolorowych błyskach, przefiltorwaniu, strasznie tandetnych modelach 3D bohaterów i szybkich ruchach kamery, by ukryć brzydotę otoczenia. Same tła również pozostawiają sporo do życzenia – o tym napiszę pod koniec opierając się na zrzutach ekranu mających niejako wykazać wyższość Ufotable nad Deen w tym przypadku.

Muzyka to istotny składnik każdego dzieła filmowego. Ścieżkę dźwiękową do Fate/stay night skomponował Kawai Kenji. Zrobił tak dobrą robotę, iż do teraz nie mogę wyjść z podziwu jakiego charakteru nadał temu anime. Trzy główne motywy przewodnie w różnych aranżacjach tak mocno zostają w głowie i wywołują takie emocje, że Fate/stay night jako całości zwyczajnie nie da się zapomnieć. Trudno mi to opisać. [video_lightbox_youtube video_id=”WJXw0lL5-vA&rel=0″ width=”1200″ height=”700″ anchor=”運命の夜 / Unmei no Yoru” description=”運命の夜 / Unmei no Yoru”] występujące w wielu podniosłych scenach jak i w zapowiedziach następnego odcinka jest jednym z najlepszych i najbardziej klimatycznych motywów przewodnich jakie słyszałem ogólnie w kinematografii.  Następnie  [video_lightbox_youtube video_id=”jLFg30ACkY0&rel=0″ width=”1200″ height=”700″ anchor=”孤独な巡礼 / Kodoku na Junrei” description=”孤独な巡礼 / Kodoku na Junrei”] czy [video_lightbox_youtube video_id=”8XyAGZe877Y&rel=0″ width=”1200″ height=”700″ anchor=”冬木遠景 / Fuyuki Enkei” description=”冬木遠景 / Fuyuki Enkei”]. Coś pięknego. Ponadto zaskoczył mnie również pierwszy utwór z czołówki i sobie uświadomiłem jak bardzo mi tęskno do muzyki używanej w openingach lat ~2003~2008. Disillusion w wykonaniu Tainaki Sachi, bo o nim mowa idealnie wpasowuje się w atmosferę serii i przy okazji nadaje jej charakteru i cholernie dobrego klimatu – zdecydowanie na stałe zapisze się w moich playlistach. Sami aktorzy głosowi rzecz jasna nie zawiedli.

Fabuła i bohaterowie Fate/stay night

Przyznam szczerze, że byłem trochę sceptyczny względem ogólnych założeń wyjaśnionych w pierwszych odcinkach. Wojna o Świętego Grala spełniającego życzenia odbywająca się raz na dziesięć lat? Nie, nie było to dla mnie niczym, będącym choć odrobinę interesującym. Z drugiej strony już od samego początku widziałem drogę wybraną przez studio Deen i sposób reżyserii nie opierający się na długich i efektownych walkach a raczej na dialogach i charakteryzacji, bez zbędnych naleciałości najgorszych cech gatunku shounen. Zatrzymując się na chwilę przy tym – mało która strona z informacjami o anime listuje tag shounen. Trochę mnie to dziwi, ponieważ główny bohater to klasyczny przykład kogoś rodem z serii shounen. Przynajmniej jeśli chodzi o warstwę powierzchowną i pierwsze wrażenie. Ale zostawmy ten temat, gdyż w przypadku Fate/stay night ma to marginalne znaczenie. Kontynuując poprzedni wątek – trochę mnie zdziwiło podejście studia Deen. Przecież nieustanna akcja sprzedaje się o wiele lepiej niż serie przepełnione dialogami. Do tego nie zaobserwowałem prób stworzenia czegoś wybitnie emo-edgy na siłę wprawiającego w depresję czy nadużywania metafor typu domyśl się sam o co chodzi, gdyż sami nie wiemy co chcemy pokazać. Duży plus. To wszystko, łącznie ze wspomnianą w poprzednim paragrafie oprawą audio-wizualną sprawiło, że obejrzałem pierwszą połowę serialu (Fate/stay night to 24 odcinki) na jedno posiedzenie (co nie zdarzyło mi się już od dawna), a wczoraj dokończyłem resztę.

Bohaterowie byli ważnym czynnikiem w moim odbiorze Fate/stay night. Tutaj jednak trzeba wyjaśnić podstawy (w skrócie i uproszczeniu, by zbytnio nie spolierować). W celu zdobycia Grala wybrani magowie musieli przyzwać broń w postaci służących (oryginalna terminologia – servants) będącymi wojownikami różnych klas (można by naprawdę wiele w tym temacie napisać, ale lepiej zobaczyć to samemu). Główny bohater Emiya Shirou robi to w zasadzie przez przypadek. Los chciał, by u jego boku walczyła najpotężniejsza wojowniczka – Saber. Uosobienie Króla Artura (tak, tego od Excalibura) – takich nawiązań do różnych opowiadań czy mitologii z całego świata jest tutaj sporo. Oczywiście siłą rzeczy staje się ona jedną z głównych bohaterek. Kolejna to Toosaka Rin – podobnie jak Shirou uczestniczy w wojnie o Grala. Początkowo miałem obawy co do tej postaci, lecz kolejne wydarzenia powodowały, iż naprawdę ją polubiłem a pewien plot twist sprawił, że nie miałem w zasadzie absolutnie żadnego powodu by uważać ją za postać irytującą, nudną czy zbędną. Swoją drogą, jakby wszystkie tsundere zachowywały się tak jak ona, to zazwyczaj nie miałbym również powodów do narzekania na ten typ charakteru. Najbardziej irytującą postacią jest niewątpliwie Gilgamesh (on z założenia miał taki być), niestety nie mogę nic więcej o nim napisać bez ujawniania kluczowych informacji.

Wiele osób narzeka na wpleciony wątek romansu. Gdy patrzę na serie w ich listach ulubionych, dosłownie u każdego wypełnione są sztampą z gatunku akcji. Nic dziwnego. Moim zdaniem wątek romansu bardzo się udał (nie wiem, czy istnieje w powieści wizualnej, ale jestem niemal pewien, że tak). Nie wiem w zasadzie na jakiej podstawie druga połowa serii miałaby funkcjonować gdyby wyciąć z niej romans, no cóż. Miłośnicy akcji zawsze wiedzą lepiej. W pewnym momencie (przynajmniej ja tak to odebrałem) wojna o Świętego Grala odchodzi na dalszy plan. Rzecz jasna – nadal cała fabuła obraca się wokół tego, jednak sporo czasu poświęcono interakcjom między bohaterami i to właśnie tutaj tkwi siła oryginalnej adaptacji Fate/stay night. Dla mnie sceny akcji to coś kompletnie marginalnego (choć nie ukrywam klimat i podniosłość niektórych scen tego typu mnie urzekły) – nie oglądam anime po to, by podziwiać wymachiwanie mieczami, więc sposób przedstawienia historii studia Deen zdecydowanie mi odpowiadał.

Jak adaptacja Fate/stay night ma się do materiału źródłowego? Trudno mi cokolwiek powiedzieć, ponieważ oryginału nie czytałem. Z wielu materiałów dostępnych w internecie dowiedziałem się, iż Deen dość wiernie trzymał się kluczowych spraw adaptując ścieżkę Fate a ludziom zwyczajnie nie podobała się próba połączenia wydarzeń z innych ścieżek wymuszając w ten sposób stworzenia trochę scen, które nigdy w VN nie istniały. Jakby zebrać do kupy wszystkie te informacje, wychodzi na to, że nie jest to wcale zła adaptacja i wielu przeciwników zwyczajnie przesadza. Jak jest naprawdę? Dowiem się pewnie tylko wtedy, gdy przeczytam oryginał – co pewnie kiedyś nastąpi. Mnie się zakończenie spodobało, choć nie ukrywam – wstępnie liczyłem na coś zupełnie innego. Dzięki takiemu zakończaniu Fate/stay night zostawia jednak ślad w pamięci i dzięki temu raczej o tej serii nie zapomnimy.

Ocena i podsumowanie Fate/stay night

Jeśli jesteś miłośnikiem akcji… chwila, nie ta recenzja. Dokładnie – rzadko zdarza mi się recenzować anime tego typu. Ironicznie – Fate/stay night to nadal nie typowa seria akcji i moja zwyczajna formuła jeżeli jesteś miłośnikiem szybkiej akcji, nieustannej walki i tak dalej nadal znajduje tutaj zastosowanie. Przeglądając fora myanimelist, konkretniej tematy dotyczące poszczególnych odcinków widziałem sporo narzekania na to, że za mało akcji (czy innych elementów typowych dla tego gatunku), fabuła toczy się zbyt powoli, zbyt dużo dialogów, scen z życia codziennego itd. Śmieszne jest to, iż dla mnie to właśnie były największe zalety tego anime. Do rzeczy – nawet jeśli główny motyw serii wyda wam się głupi czy niedorzeczny – warto dać szansę, zwłaszcza jeśli powyższe wady wymienione przez tłum uważacie za zalety. Do całości dołączam fenomenalną, cholernie klimatyczną oprawę audio-wideo, czego wynikiem końcowym jest ocena… 9/10!

Bohaterka serii:

Czyste barbarzyństwo. Absolutnie nie jestem w stanie jednoznacznie wybrać bohaterki serii, więc w tym wypadku wyjątkowo pojawią się tutaj dwie osoby.

  • Toosaka Rin
Toosaka Rin - Fate/Stay Night

  • Saber
Saber - Fate/Stay Night

Z jakim tłumaczeniem polecam oglądać Fate/stay night

  • Eclipse (wydanie od THORA zawiera także to tłumaczenie) – tu nie trzeba nawet niczego pisać, jedna z najlepszych grup jakie kiedykolwiek istniały nie zawiodła również w tym przypadku.
Porównanie wersji Deen (w tym przypadku trochę nowszego filmu, jednak seria TV wygląda bardzo podobnie) i Ufotable od strony wizualnej na przykładzie kilku zrzutów – ironicznie – użytych w celu zdyskredytowania wersji studia Deen. Jeśli jesteś wielbicielem Ufotable, nie klikaj, po prostu wyjaśniem dlaczego nie trawię stylu Ufotable 🙂
Spoiler

Zrzut 1 – ktoś naprawdę chciał udowodnić wyższość Ufotable tym zrzutem?
Zrzut 2 – na pierwszy rzut oka sceny wyglądają podobnie. Ale czy aby na pewno?

  1. Piękne kilkustopniowe cieniowanie. Coś takiego wymaga włożenie sporych nakładów pracy i wyobraźni. Dodatkowo gra światłem;
  2. Dbałość o szczegóły, nawet takie jak ułożenie włosów na głowie względem fryzury;
  3. Kolejny przykład dbałości o szczegóły przez odpowiednie cieniowanie i grę światłem nadającą głębię – w tym przypadku wstążki;
  4. Praca włożona w wygląd oczu, gra światłem. Oczy to jeden z najistotniejszych elementów designu postaci;
  5. Ponownie – gra światłem, nadanie głębi ubraniom układającym się na ciele;
  6. Wypełnianie gradientem, cieniowanie zrobione na-odwal-się, początkujący rysownicy robią to lepiej. Całość wygląda płasko i plastikowo;
  7. Oczy wypełnione gradientem na-odwal-się;
  8. Zupełny brak szczegóły i rysów twarzy, robotyczny wręcz jej wyraz;
  9. Jakieś tam cieniowanie – ponownie na-odwal-się, zupełny brak szczegółów, gry światłem i prób wytworzenia głębi – brak rysów ułożenia ubrań;
  10. Dokładne cieniowanie, nawet tak bardzo oddalonej postaci;
  11. Jak wyżej;
  12. Szczegółowość tła, mimo faktu używania sporej ilości światła i kurzu w pomieszczeniu – wyraźnie detale przedmiotów znajdujących się na półkach;
  13. Jak wyżej;
  14. Cieniowanie, poprawne wykorzystanie światła i rysowania postaci znajdującym się w promieniu padającym z góry;
  15. Próba (całkiem udana) imitacji kurzu w obiektywie kamery z ustawiona nieskończoną ostrością;
  16. Brak cieniowania;
  17. Bardzo podstawowe cieniowanie;
  18. Kompletnie zaniedbane detale tła;
  19. Jak wyżej
  20. Brak detali, cieniowanie nieadekwatne do promienia padania światła, zbyt wyraźna postać w stosunku do ilości użytego światła;
  21. Piękna gra światłem, wytworzenie wręcz podniosłego klimatu i dużej głębi;
  22. Piękne cieniowanie z wykorzystaniem padającego światła – podkreśla blask i moc bohaterki oraz podniosłość sceny;
  23. (Udana) Próba imitacji efektu halo doskonale komponująca się z resztą scenerii;
  24. Złe oświetlenie (pada z innej strony), brak detali zarówno postaci jak i otoczenia, brak zważania na warunki otoczenia.

No cóż, tyle z mojej strony.

[collapse]

Galeria

Ostatnia modyfikacja:
30 listopada 2022

Last modified:
30 listopada 2022

Podobne Wpisy

Related Posts