Mina Țepeș – córka Vlada Țepeș i jednocześnie obecna królowa wampirów ujawnia egzystencje jej rasy w pewnym programie telewizyjnym prowadzonym na żywo. Oznajmia również, iż ma w planach zbudowania w Japonii sanktuarium zwanego Vampire Bund, które ma funkcjonować na zasadach autonomicznego państwa wampirów. Mina używa także pieniędzy z rodzinnego skarbca zgromadzonych przez wieki by spłacić dług narodowy Japonii i przez to wymusić zgodę na władzy.
Kaburagi Akira, młody chłopak uczęszczający do szkoły średniej stracił pamięć w wypadku mającym miejsce rok wcześniej i neguje egzystencję wampirów. Gdy spotyka królową we własnej osobie, jego wspomnienia zaczynają powoli wracać. W końcu Akira uświadamia sobie kim tak naprawdę jest…
Oprawa audiowizualna Dance in the Vampire Bund
Nie będę ukrywał – Shaft wykonał tutaj niemal wzorową robotę (uwielbiam Shaft z tamtego okresu). Trudno mi ująć w słowach mój zachwyt aspektem wizualnym tej serii. Zaczynając od oczywistości, o których często wspominam jak character design, przez świetną grę kolorów (motyw przewodni grają kolory – żółty i czerwony – kwestię interpretacji zostawiam już do własnego rozważania) i światła, cieniowanie, kreatywną animację, kończąc na całej zabawie reżyserią obrazu, perspektywą, płynnym przechodzeniem z formatu kinowego w normalny 16:9 i bardzo rozbudowanej symbolice. W zasadzie jedynej kwestii, której mógłbym się uczepić są niektóre tła (występujące w pierwszej połowie serii) wyraźnie wygenerowane w całości z pomocą grafiki komputerowej. Aczkolwiek nie występują one nagminnie, więc nie zachwiały one moją percepcją warstwy artystycznej. Innymi słowy – uczta dla oka.
Nie inaczej sprawy mają się ze stroną audio. Aktorzy głosowi tchnęli życie w każdego bohatera nadając im silne cechy charakteru. Zresztą Yuuki Aoi, Nakamura Yuuichi, Saito Chiwa i Kobayashi Yuu w głównej obsadzie – to w zasadzie mówi samo za siebie. Na uwagę zasługuje także rewelacyjna ścieżka dźwiękowa oraz wszystkie utwory użyte w czołówce i napisach końcowych.
Fabuła i bohaterowie Dance in the Vampire Bund
Na samym wstępie – po raz kolejny miło zaskoczono mnie faktem, iż gdy japońscy twórcy kultury używają znanych wszystkim postaci historycznych lub fikcyjnych, nie tworzą oni kolejnej wersji tej samej opowieści, lecz dorabiają do istniejących już opowiadań historie poboczne lub kontynuacje nigdy wcześniej niepublikowane. Główna bohaterka Mina Țepeș to córka Vlada Țepeș. Kim był Vlad Țepeș? To autentyczna postać historyczna wykorzystana do stworzenia fikcyjnej postaci Drakuli i całego nowego nurtu horrorów z udziałem wampirów, na którego podstawie nakręcono niezliczoną ilość filmów oraz stworzono mnóstwo gier (między innymi Akumajou Dracula od Konami, znane na zachodzie jako Castlevania).
Tak przy okazji, w tym roku miałem przyjemność zwiedzać Rumunię (głównie Transylwanię lub – jak kto woli -Siedmiogród). Odwiedziłem rzecz jasna również miasteczko Bran. Tam znajduje się słynny zamek Drakuli – jeśli ktoś jest zainteresowany – na samym dole znajduje się kilka zdjęć z tego miejsca.
Wracając do samego anime. Ogólnie rzecz ujmując – daleko mi do fana opowieści o wampirach. Szczególnie tych, trzymając się sztywno pierwotnej konwencji kina grozy. Dance in the Vampire Bund zawiera w sobie sporo elementów akcji, ale jak bywa z produkcjami studia Shaft – całość przepleciono długimi i ciekawymi dialogami oraz specyficznym stylem narracji i przemyśleń głównych bohaterów. Sama historia opowiadana jest głównie z perspektywy jednej z postaci drugoplanowych.
Fabuła to raczej nie najmocniejszy punkt tego serialu. Czytałem wiele opinii (filtrując narzekania osób z mocno upośledzoną umiejętnością rozróżniania fikcji od rzeczywistości) i większość negatywnych opinii zawierało argumentowanie skupiające się na uczepieniu różnych aspektów fabuły (często po prostu wymuszonych), całkowicie pomijając resztę. Inni komentujący nie mogli przeboleć, iż adaptacja Shaftu nie trzyma się sztywno wydarzeń z mangi i Shinbou Akiyuki (reżyser, ma na koncie wiele innych produkcji Shaftu takich jak Monogatari, Koufuku Graffiti, Tsukuyomi: Moon Phase, Uchiage Hanabi, Shita kara Miru ka? Yoko kara Miru ka? itd) miał nieco inną wizję.
Jestem daleki od stwierdzenia, iż Dance in the Vampire Bund to zapierająca dech w piersi historia, lecz jednocześnie z pełną świadomością mogę stwierdzić, że serial ten traktuje aspekty fabularne jako coś drugoplanowego. Podobnie jak w Monogatari główny nacisk położono na charakteryzację, dialogi i unikalny sposób prezentacji wizualnej. To wszystko doskonale się zazębia. Symbolika przedstawiana niezależnie na ekranie ma swoje odzwierciedlenie w dialogach prowadzonych przez prezentowane postacie, ich stan emocjonalny i psychiczny. Kolorystyka nadaje tonu ważnym scenom i drastycznie zmienia atmosferę (czasem z ujęcia na ujęcie). Do oglądania Dance in the Vampire Bund trzeba podejść z otwartym umysłem, a całość należy konsumować w skupieniu zważając nawet na drobne detale.
Ocena i podsumowanie Dance in the Vampire Bund
Dance in the Vampire Bund to tak na dobrą sprawę dość mroczna opowieść o zaufaniu i silnej więzi między wilkołakiem a królową wampirów. Nie brakuje tutaj także odrobiny specyficznego humoru oraz równoległego prowadzenia wątków, co wiele osób (zwłaszcza tym, którzy nie skupiają się na tym, co oglądają) wprawi w stan dezorientacji. Nie jest to również propozycja dla każdego (szczególnie nie polecam jej płaczkom i moralistom pozbawionych umiejętności rozróżniania świata fikcji od realu) mimo wszystko śmiało mogę polecić ją fanom Monogatari. Jak już wcześniej wspomniałem, mnie osobiście strona fabularna nie porwała, lecz cała reszta – oprawa wizualna, symbolika, dialogi, reżyseria bohaterów i obrazu, ciekawe eksperymenty związane z animacją (choćby znane już z wcześniejszych produkcji Shaftu wrzucanie przefiltrowanych zdjęć na ułamki sekund), jakość samej kreski (szczególnie w drugiej połowie), aktorstwo głosowe i świetny soundtrack sprawiły, iż Dance in the Vampire Bund odebrałem bardzo pozytywnie, konsumując odcinek za odcinkiem. Moja ocena to 8.5/10
Z jakim tłumaczeniem polecam oglądać Dance in the Vampire Bund
- SFW-Chihiro – nie mogę się w zasadzie niczego przyczepić, świetna robota – z czystym sumieniem mogę polecić.