Vividblaze – Mirai Music
Od dawna przymierzałem się do zakupu tego albumu, po prostu lubię mieć w kolekcji to, czego dużo słucham, a Mirai Music autorstwa japońskiego duetu Vividblaze jest właśnie jednym z takich albumów, które zawsze chciałem posiadać w swojej płytotece.
Unboxing albumu Mirai Music
Zacznijmy od początku. Jak to zwykle bywa, szukałem najlepszej oferty w internecie, zaczynając od cdjapan, przez mandarake, amazon (różne oddziały), yesasia kończąc na ebay. Okazało się, iż najtaniej było w angielskim oddziale Amazonu, do tego doszła darmowa wysyłka. Sklep realizujący to zamówienie (samurai media) wysyłał prosto z Japonii, obawiałem się długiego czasu oczekiwania (w końcu darmowa wysyłka), jednak po tygodniu płytę przyniósł mi do domu listonosz.
Pudełko z płytą CD opakowano w zafoliowany kartonik posiadający wysokiej jakości nadruk (na całej powierzchni) z grafiką z okładki. Na tylnej stronie widzimy spis utworów, informacje o wydaniu, wytwórni płytowej, samych artystach i sugerowaną cenę sprzedaży.
Jak powszechnie wiadomo, japońskie wydania płytowe są najczęściej bogato wyposażone. Nie inaczej jest i w tym przypadku. We wspomnianym kartoniku oprócz standardowego pudełka z płytą CD znajdziemy karty kolekcjonerskie z wizerunkiem Suenagi Mirai (末永みらい) zaprojektowane przez różnych artystów – ale o samej tej postaci napisze później.
Sama płyta z bookletem prezentuje się następująco:
Rzecz jasna samą wkładkę również świetnie zaprojektowano (mam na myśli storę artystyczną, w tym jakość rysunku). Każdy utwór posiada zapisany tekst – i tutaj ciekawostka – zarówno w oryginalnym piśmie japońskim jak i romaji (do tego także wrócę później). Poniżej zdjęcia z dwóch losowych stron:
Wszystko wykonano z dbałością o szczegóły, to po prostu czuć już przy ściąganiu folii.
Kilka słów o bohaterce z okładki albumu Mirai Music
Suenaga Mirai to główna bohaterka serii programów dokumentalnych o nazwie Culture Japan prowadzonych przez Japończyka, który zwie się Danny Choo. Całość udostępniona jest w serwisie Youtube na jego kanale. Seria ta na celu promowanie popkultury Japonii oraz nauki języka. Wspomniana wcześniej Mirai często pełni funkcję narratora, bądź wyjaśnia poszczególne elementy kultury japońskiej, mogące być niejasne dla widza zachodniego. Naprawdę polecam zainteresowaniem się tym tematem, można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, o których w polskich (i ogólnie) mediach raczej nigdy nie usłyszycie.
Sprawa najważniejsza, utwór przewodni Culture Japan (Sukirai) wykonał właśnie zespół Vividblaze, dlatego też Mirai (będąca znakiem rozpoznawczym Culture Japan) znajduje się na okładce ich albumu. Tak przy okazji, jej imię (Mirai) oznacza przyszłość.
Przy okazji, kiedyś kupiłem sobie nawet koszulkę z oficjalnego sklepu. Gdyby ktoś był zainteresowany – rozmiary są europejskie (niezaniżone jak to zwykle bywa przy ubraniach z Azji). A prezentuje się następująco:
Zawartość płyty CD Mirai Music
Pora przejść do najistotniejszej części tej recenzji, w końcu zakupiłem album muzyczny 🙂
Mirai Music to ekscytująca mieszanka gatunków takich jak bossa nova, jazz oraz funky i deep house. Gdy pierwszy raz odsłuchiwałem ten album, byłem pod niesamowitym wrażeniem, ponieważ samo brzmienie to także wysoka półka praktycznie w całym zakresie częstotliwości.
Krążek zawiera jedenaście utworów, z czego praktycznie każdy jest trochę inny jeśli chodzi o kwestie gatunkowe. Muzyczną podróż zaczynamy od numeru Mirai Dance, będącym typowym klubowym utworem z gatunku disco house, który swego czasu pewnie roznosiłby parkiety na imprezach tego typu (niestety czasy, kiedy popularny był ten gatunek o takim konkretnie brzmieniu minęły prawdopodobnie bezpowrotnie u schyłku pierwszej połowy lat ’00). Następnie słyszymy Mirai Mechanism – ponowne połączenie bossa nova z house. W tym momencie dochodzimy do trójki – Mirai Moment – tutaj zaczyna się jazda bez trzymanki, połączenie wszystkich wymienionych wcześniej gatunków i dosłownie wyciągniecie wszystkich najlepszych cech każdego ze styli, głęboka linia basowa, ciekawy wokal i instrumenty dęte. Numer 4 – Tight Rope (Eternal Blue Mix) – spokojnie możemy przypisać pod deep house. Piątka to utwór to nazwie Spiral, kolejna fuzja gatunków, tutaj z kolei słychać wyraźne wpływy bossa nova oraz starszych, bardziej melodyjnych odmian deep house (szczególnie rozbudowana, nadająca rytm całości linia basowa delikatnie pieszcząca nasze uszy). Szóstka – Pizzicato Mind – kolejny numer z gatunku deep house. Tym samym doszliśmy do numeru siódmego – kompozycja, dzięki której poznałem Vividblaze, wspomniany wcześniej utwór z czołówki Culture Japan – Sukirai. Tutaj słyszymy połączenie radosnego beatu i linii basowej typowej dla starszych produkcji z gatunku funky house oraz mnóstwo wstawek bossa nova, dodatkowo wokalistka śpiewa używając zacznie wyższego wokalu niż ma to miejsce w reszcie albumu (głos Mirai), co dodatkowo nadaje mu unikalności. Ósemka – Ivory. Tutaj słyszymy już dźwięki całkowicie typowe dla gatunku bossa nova, tyczy się to także wokalu. Podobnie sprawa wygląda w przypadku Mirai Cafe, jednak tutaj dodatkowo wychwycić można wstawki typowe dla jazzu (bossa nova wywodzi się częściowo od jazzu, lecz ogólne brzmienie ma bardzo charakterystyczne, całkowicie odróżniające ten gatunek od jazzu, dlatego o tym wspominam). Jesteśmy prawie przy końcu, dziesiątka – Mirai Element – dużo naleciałości 2-stepu, jednak jako całość – stylizowane bardziej na coś spokojniejszego, dobrze dopasowanego do reszty materiału. No i mamy finał, w postaci klimatycznego deep house z różnymi naleciałościami – Mirai Channel.
Podsumowanie albumu Mirai Music
Mirai Music prezentuje spore zróżnicowanie gatunkowe, lecz – jak przystało na Japończyków – takie fuzje wyszły idealnie dając powiew świeżości każdemu gatunkowi, który można przypisać temu krążkowi. Moimi osobistymi faworytami są utwory Mirai Moment, Spiral, Sukirai oraz Mirai Cafe. Nie oznacza to oczywiście, iż reszta nie jest warta uwagi, wręcz przeciwnie. Za każdym razem przesłuchując ten album – słucham go w całości. Każda kompozycja zawarta tutaj ma w sobie to coś. Co ważne – nawet po bardzo wielu odsłuchaniach – materiał nie staje się monotonny przez co zawsze powracam do tej muzyki z takim samym entuzjazmem jak na początku. Dodatkowo bossa nova z japońskim wokalem to coś pięknego. Kolejny dowód na to, że Japończycy jeśli już ulegają wpływom innym, to wyciągają z danego tematu największe zalety, dodają coś swojego, czego wynikiem jest odkrywanie czegoś na nowo, z lekko zmienioną estetyką czy ogólnie – z innego punktu widzenia.
Nawet jeśli ktoś nie przepada za gatunkami takimi jak jazz, bossa nova czy house – polecam przesłuchać całości choć raz.