Mito Yuuri to typowy nastolatek uczęszczający do szkoły średniej. Pochodzi z rodziny zamieszkującej i opiekującej się jedną z lokalnych świątyni sintoistycznych. Pewnego dnia podczas powrotu do domu ze swoimi przyjaciółmi odkrywa zapieczętowane starożytne miejsce kultu. Pieczęć ta jednak zostaje przez przypadek zerwana przez nieuwagę jednego z towarzyszy głównego bohatera, co powoduje uwolnienie przedstawicieli pradawnej rasy zwanej Tayutai. Oczom nastolatków ukazuje się bogini Kikuramikami, która informuje ich o niebezpieczeństwie zagrażającym lokalnej społeczności przy okazji przepędzając tymczasowo uwolnione istoty.
Oprawa audiowizualna Tayutama – Kiss on My Deity
Anime zostało stworzone przez studio Silverlink. W niektórych momentach widać było, iż nie dysponowali oni zbyt wielkim budżetem, mimo wszystko całość prezentuje się naprawdę ładnie, a kluczowe sceny pięknie zanimowano. Również projekty postaci i cieniowanie zasługuje na pochwałę.
Ścieżka dźwiękowa jest rewelacyjna, niestety nie jej nie wydano, nad czym bardzo ubolewam, gdyż główny motyw towarzyszący poważniejszym scenom z główną bohaterką to istne cudo:
A to nie jedyny naprawdę dobry utwór z całego soundtracku. Na uwagę zasługuje także utwór z czołówki The fine every day w wykonaniu Kicco. Oczywiście – jak to zwykle bywa – głosy postaci zostały dopasowane idealnie i aktorzy głosowi dają z siebie wszystko.
Fabuła i bohaterowie Tayutama – Kiss on My Deity
Seria ta zaczyna się dość typowo. Zupełnie normalny uczeń szkoły średniej (Mito Yuuri), dwójka przyjaciół z dzieciństwa (Kawai Ameri i Kaname Sankurou). Nietypowo zaczyna się robić, gdy odkrywają tajemnicę pradawnego monolitu, który okazuje się być miejscem, gdzie bardzo dawno temu zostały uwięzione (fikcyjne, coś takiego we folklorze Japonii nie istnieje) istoty zwane Tayutai. Grupie przyjaciół ukazuje się bogini strzegąca bariery – wyjaśnia im ona całą sytuację. Niestety nieporadna Ameri odpalając motocykl głównego bohatera nie potrafi nad nim zapanować i wjeżdża prosto we wspomniany monolit jednocześnie trwale go uszkadzając. Uwięzione Tayutai wykorzystują ten fakt i wydostają się z więzienia. Po tym fakcie Kikuramikami decyduje się zamieszkać w domu Yuuriego do czasu rozprawienia się z uciekinierami. Prosi go również o nadanie imienia. Yuuri po chwili zastanowienia postanawia nazwać ją Mashiro.
Tak przy okazji – nie bez powodu wybiera ona dom Yuuriego. Jego rodzina od pokoleń zajmuje się lokalną świątynią zbudowanej właśnie ku czci Tayutai. Jak nie trudno się domyślić Mashiro i Yuuri szybko się wiążą ze sobą emocjonalnie.
Pierwszą połowę serii poświęcono przedstawieniu problemu akceptacji Tayutai przez społeczeństwo. Mashiro to postać prawdomówna, nie kryła swego pochodzenia, lecz nikt jej poważnie nie traktował, a po czasie ludzie nawet zaczęli jej unikać. Po wielu zmaganiach i staraniach wszystko udaje się wyprowadzić na prostą. Przychodzi więc czas na zajęcie się pozostałymi na wolności Tayutai. Pierwszą z nich jest Nue, która szybko okazuje chęć współpracy (a raczej integracji z ludźmi) – przyjmuje postać nastolatki i pomaga głównym bohaterom w znalezieniu reszty. Kolejny Tayutai to Hou-ou, jawi się pod postacią wielkiego ptaka, jednak skład się on z osobnych części – kobiecej i męskiej. Z nim także w miarę szybko dochodzą do porządku. Na sam koniec zostaje Ooryuu, w swojej oryginalnej formie wielki smok, w postaci człowieka – mężczyzna. To właśnie on wyrządza najwięcej szkód będąc przy tym bardzo sprytnym. Posiada on niesamowite umiejętności manipulacji ludźmi i właśnie to sprawia mu największą radość. Postanawia przyjąć taktykę zniszczenia powiększającej się grupy przyjaciół od wewnątrz poprzez postać Ameri. Wykorzystuje fakt nieodwzajemnionej miłości. Mógłbym pisać na ten temat długo, jednakże nie chcę tworzyć niepotrzebnych spojlerów, więc resztę zostawiam wam już do obejrzenia. Wspomnę jeszcze o tym, iż twórcy wykreowali ciekawy świat i bohaterów. W kilku miejscach rzucają się w oczy pewne utarte schematy, zwłaszcza w niektórych zachowaniach naszego czarnego charakteru – Ooryuu, mimo wszystko nie psuje to raczej ogólnego odbioru. Na uwagę zasługuje także fakt pełnoprawnego zakończenia, co nie zdarza się (niestety) zbyt często w przypadku adaptacji powieści wizualnych, gdyż z reguły takie adaptacje służą tylko i wyłączenie napędzeniu sprzedaży materiału źródłowego. Oczywiście dostajemy tylko zakończenie z głównej ścieżki (trochę zmienione względem oryginalnego scenariusza, lecz jak bardzo – niestety nie potrafię tej informacji znaleźć), ale to zwykle główna ścieżka to ta właściwa. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na fakt samego klimatu, który jest po prostu niesamowicie satysfakcjonujący.
Ocena i podsumowanie Tayutama – Kiss on My Deity
Tayutama to naprawdę dobra seria fantasy z dużą ilością dramatu i (co najważniejsze) pełnoprawnym, świetnie wyreżyserowanym zakończeniem, co jest rzadkością w przypadku adaptacji powieści wizualnych. Mimo kilku scen akcji, nie polecam tego serialu fanom akcji, gdyż sceny walki (mimo, iż ładnie narysowane) są zwyczajnie tłem reszty wydarzeń. Z mojej strony Tayutama – Kiss on My Deity otrzymuje solidne 8/10.
Z jakim tłumaczeniem oglądać Tayutama – Kiss on My Deity
- Ayako (także w wydaniu Coalgirls) – kilka bardzo drobnych błędów wyłapałem, ale na pewno jest to najlepsza dostępna opcja. Sufiksy oczywiście zachowane, znalazło się także miejsce na kilka przydanych notek.
Muzyka, której słuchałem pisząc ten tekst
- MONACA – 灼熱の卓球娘」バトルミュージックセレクション