Dwudziestoletnia Michino Saki została wyrzucona z domu przez swą starszą siostrę. Błąkając się po ulicach trafia na nieznajomego trzydziestokilkulatka – Oota Renta. Pozwala jej przenocować u siebie po tym jak mdleje niedaleko jego mieszkania. Saki skrywa jednak pewną tajemnicę. Jest sukkubem – potrzebuje esencji mężczyzny by przeżyć. Gdy jest głodna jej ciało zaczyna wytwarzać duże stężenia feromonów powodując niepochamowaną żądzę u mężczyzn znajdujących się w pobliżu. Saki przy okazji wieczornej rozmowy z Renta wyznaje mu, iż jej starsza siostra wyrzuciła ją z domu ponieważ kilka razy odmówiła jej znalezienia dawcy esencji, gdyż zależy jej na tym, by był to ktoś kogo naprawdę pokocha. Mężczyzna po chwili zastanowienia zgadza się na to, by tymczasowo u niego zamieszkała w zamian za pełnienie obowiązków domowych, nie wiedząc jeszcze o tym, że jej feromony przysporzą mu sporo kłopotów…
Wstęp
Niedawno ukończyłem mangę Saki-chan wa Konya mo Pekopeko. Na samym początku chciałbym poinformować, że część materiałów użytych w tym wpisie nie jest przeznaczona dla młodszych czytelników dlatego też uprzejmie proszę o zaprzestanie czytania w tym miejscu, jeśli do takiej grupy odbiorców się zaliczasz.
Zdjęcie wszystkich tomów:
Oprawa wizualna mangi Saki-chan wa Konya mo Pekopeko
Warstwa wizualna bez wątpienia gra tutaj dużą rolę. Autor okładek to studioHIP-CATs, natomiast za scenariusz i zawartość odpowiada Mikokuno Homare. Nie będę ukrywał, że bardzo spodobał mi się jego styl rysunku i projekty postaci. Jest to pierwsza manga tego autora, którą przeczytałem, lecz z pewnością nie będzie to ostatnia.
Większość kadrów wypełnił on detalami, szczególnie widać to spoglądając na same postacie podczas ich zbliżeń. Mikokuno Homare zadbał również o ładne cieniowanie, co nadaje jego rysunkom głębi.
Fabuła i bohaterowie mangi Saki-chan wa Konya mo Pekopeko
Historia jest dość prosta, Saki – młoda, dość naiwna sukkubka(?) trafia na mężczyznę, do którego momentalnie zyskuje zaufanie. Na jej szczęście Oota Renta okazuje się być porządnym facetem – bierze pod uwagę jej sytuację oraz uczucia i nie planuje jej wykorzystać w żaden sposób, mimo iż jest mu dość trudno – z dość prostego powodu. Gdy Saki dopada głód, jej ciało wytwarza sporo feromonów, doprowadzających go do granic możliwości. Saki potrzebuje do przetrwania esencji mężczyzny, lecz ze wstydu trudno jej powiedzieć wprost o co konkretnie chodzi.
Czas mija i powoli zaczynają między nimi pojawiać się pewne uczucia. W międzyczasie w mieszkaniu Renta pojawia się starsza siostra Saki – Yumeka. Pomaga im po części uświadomić sobie jakiego typu uczucia pojawiły się między nimi, jednak sama ma ochotę na esencję dawcy jej młodszej siostry i próbuje go uwieść na różne sposoby. Żeby tego było mało, w firmie gdzie pracuje Oota Renta jako programista zatrudnia się Kurano Mami – szybko się okazuje, że ona również jest młodą Sukkubką poszukującą dawcy i także zaczyna próby uwiedzenia głównego bohatera. Renta ma poczucie winy, ponieważ jego myśli skierowane są nieustannie w kierunku Saki. Nie potrafi się jednak na nią w pełni otworzyć, gdyż ma pewne kompleksy, dochodzi również różnica wieku, z którą czuje się dość niekomfortowo.
Spora część fabuły skupia się nad przedstawieniem intymnych scen między bohaterami, oraz pokazaniem tego, iż sukkuby mają nieco inną moralność, a Saki szukająca miłości życia jest po prostu wyjątkiem od reguły. Nie oznacza to jednak, że autor próbował w jakikolwiek sposób wpleść elementy NTR, czy jakoś specjalnie grać na uczuciach czytelnika. Wręcz przeciwnie – całość utrzymano w humorystycznym i pozytywnym tonie. Manga ma porządne zakończenie, gdzie wątki są domknięte, co jest plusem, ponieważ wiele podobnych tytułów ma tzw. harem ending (choć nie zawsze oznacza coś negatywnego swoją drogą). Mam mimo wszystko mały niedosyt, gdyż sama końcówka wydała mi się domknięta zbyt szybko (tak jakby autor dostał w ostatniej chwili polecenie z góry, że ma się za wszelką cenę zmieścić w pięciu tomach). Nie pogardziłbym jeszcze jednym tomem pokazującym w trochę szerszej perspektywie bieg wydarzeń z ostatniego rozdziału.
Warstwa erotyczna
Sceny bliskości przedstawiono w taki sposób, by mocno pobudzić wyobraźnię czytelnika. Sporo kadrów eksponuje pewne części ciała, piersi ukazane są w całej okazałości podobnie jak erotyczna bielizna, jednak wszelkie szczegóły zbliżenia już nie. Coś takiego często ma miejsce w mangach tego typu i rzeczywiście wyobraźnia zaczyna działać na pełnych obrotach – zdecydowanie bardziej niż w mangach hentai, gdzie eksponowane jest wszystko. Także samą narrację poprowadzono zupełnie inaczej skupiając się bardziej na komunikacji między bohaterami, niż wewnętrznych przemyśleniach na temat doznawanych rozkoszy.
Ocena i podsumowanie mangi Saki-chan wa Konya mo Pekopeko
Saki-chan wa Konya mo Pekopeko to lekka i przyjemna komedia romantyczna o zabarwieniu erotycznym i piękną kreską. To dość krótki tytuł (tylko 5 tomów, które dodatkowo nie grzeszą ilością stron), czyta się go szybko. Jeśli ktoś takie klimaty lubi – z pewnością nie będzie zawiedziony. Jest na co popatrzeć. Fabuła – mimo, że dość prosta, to po prostu ciepła i przyjemna. Sporo stron poświęcono zbliżeniom między bohaterami – jednak czy to plus lub minus – każdy niech zdecyduje już sam (sięgając po tę mangę o tym wiedziałem, więc osobiście uznaję to za plus). Moja ocena to 7.5/10.
Jak wypada oficjalne angielskie tłumaczenie Saki-chan wa Konya mo Pekopeko?
Manga została wydana pod szyldem Ghost Ship (jako Saki the Succubus Hungers Tonight). Ghost Ship to imprint Seven Seas Entertainment wydający tytuły przeznaczone dla starszego odbiorcy, często o zabarwieniu erotycznym. Tłumaczenie jednak nie różni się niczym od tego jak robi to Seven Seas Entertainment. Nie mogę się przyczepić w zasadzie do niczego (jak zwykle). Większe onomatopeje wyraźnie rysowane przez autora są zostawione w oryginale z dodanym tłumaczeniem mniejsza czcionką, natomiast te małe w formie zwykłego tekstu są zastąpione. Wszystkie sufiksy grzecznościowe (łącznie z tymi używanymi przez rodzeństwo) są pozostawione w oryginale. Jak zawsze – zachowano również oryginalny porządek imion oraz oryginalne referencje do popkultury. Tłumacze nie dodali jednak przypisów (zakładając pewnie, że w większości sytuacji starszy czytelnik nie będzie ich potrzebował). Ogólnie zdecydowanie polecam to wydanie.