Nakamachi Kana to zwyczajna, radosna uczennica gimnazjum mieszkająca u swojej babci ze względu na brak bliższej rodziny. Pewnego dnia dochodzi do jej śmierci, przez co Kana zostaje całkiem sama. Postanawia znaleźć pracę i samemu się utrzymywać. Po pewnym czasie znajduje ogłoszenie wywieszone na drzwiach biura lokalnej gazety, z którego dowiaduje się, iż potrzebują dodatkowego roznosiciela gazet. Dziewczyna decyduje się podjąć pracę, dzięki czemu zyskuje również dach nad głową.
Oprawa audiowizualna Kanamemo
Tutaj nie spodziewałem się niczego innego, jak naprawdę porządne rysunki studia Feel. Oprawa wizualna to prawdopodobnie najmocniejszy punkt tej serii. Tyczy się to każdego elementu, od teł, przez projekty postaci, kończąc na samej animacji. Serię tę oglądało mi się przyjemnie, od strony wizualnej nie mogę się przyczepić w zasadzie do niczego.
Udźwiękowienie to standard. Nic więcej i nic mniej. Świetne głosy, klimatyczny soundtrack (jednak bez czegoś, co by spowodowało, że chciałbym go słuchać poza serialem). To samo tyczy się utworu z czołówki. Numer z endingu jednak przyjemny i z pewnością do niego wrócę w przyszłości.
Fabuła i bohaterowie Kanamemo
Pierwszy odcinek zapowiadał niesamowicie przyjemną serię z gatunku slice of life. Miałem wręcz wrażenie, iż może to być coś podobnego do Non Non Biyori. Niestety w odcinku drugim czar pryska – choć nie do końca, nadzieja pozostała. Mimo wszystko kolejne epizody nie nadrabiają niczego, a wręcz jeszcze bardziej poziom zaniżają. I tutaj konkluzja – świat ciekawy, bohaterowie (zaraz do tego jeszcze wrócę) – powiedzmy – umiarkowanie interesujący, oprawa wideo – przepiękna, w zupełności kuleje natomiast reżyseria. Całość wydawała mi się bardzo wymuszona. Co prawda nie widać znacznych przeskoków fabuły (Kanamemo w wersji anime to adaptacja mangi yonkoma o tym samym tytule), twórcy starali się dobudować / dopowiedzieć brakujące elementy, ale wciąż – czegoś mi tutaj cholernie brakowało, a tym czymś był klimat, który powodowałby chęć dalszego oglądania. Żeby tego było mało, humor także wybitny nie był – generalnie nie irytował (poza scenami z jedną bohaterką – ale jak już wcześniej wspominałem – o tym później). Sama historia jest prosta, opowiada o codziennym życiu głównej bohaterki i innych roznosicielek gazet mieszkających pod jednym dachem. Tytuł Kanamemo w zasadzie ładnie ujmuje esencję tej serii. Kana prowadzi pamiętnik (w formie listów do swojej nieżyjącej już babci), w którym opisuje najważniejsze rzeczy, jakich dokonała danego dnia. Tutaj oczywiście nie mam nic twórcom do zarzucenia, tak ma wyglądać seria z gatunku slice of life.
No to przechodzimy teraz do głównego punktu powodującego (w mojej opinii), że seria stała się niewypałem. Nishida Haruka. Ta jedna postać zniszczyła tę serię (tak, piszę to mimo tego, iż głosu użyczyła jej jedna z moich ulubionych seiyuu – Horie Yui). Haruka to najstarsza lokatorka – wbrew pozorom nie właścicielka (właścicielką okazuje się być nastoletnia Amano Saki, na ironię – najmłodsza ze wszystkich bohaterek). Uwielbia się nad sobą użalać i jest alkoholiczką. Dodatkowo jej ulubione zajęcie molestowanie głównej bohaterki i właścicielki. Niestety sceny z tego typu humorem szybko zaczynają dominować, czego wynikiem było mocne poirytowanie. Wiązało się to także z nadużywaniem fanserwisu. Już wiele razy wspominałem – kompletnie nie mam nic przeciwko fanserwisowi, ale są takie serie, do których zwyczajnie to nie pasuje. Kanamemo jest jedną z nich. Lecz to nie sam fanserwis zniszczył tę serię.
Jasne – sporo rzeczy mi się podobało, główna bohaterka zmagała się z życiem i nową rzeczywistością, uczyła się swojej pracy i z dnia na dzień coraz więcej rzeczy jej wychodziło. Szkoda tylko, że twórcy bardziej nie skupili się na tym wątku.
Ocena i podsumowanie
Serię tę polecam obejrzeć tylko ze względu na świetną oprawę wizualną. Oczywiście istnieje spore prawdopodobieństwo, iż komuś Kanamemo przypadnie do gustu o wiele bardziej niż mnie. Jak już wiele razy wspominałem, uwielbiam slice of life, ale jeśli coś wyda mi się słabe, to nie będę owijał w bawełnę, mimo mojego zamiłowania do tego gatunku. W tym przypadku moja ocena wynosi tylko 5/10, co jest wynikiem wybitnie niskim (choć wiele daremnych mainstreamowych shounenów złapało o wiele niższe noty także i tak tragedii nie ma).
Z jakim tłumaczeniem oglądać Kanamemo?
- Polished & Underwater (Coalgirls) – nie wybitnego, lecz z pewnością najlepsze co możecie znaleźć w sieci (rzadkość bym polecał cokolwiek od Underwater). Nie wyłapałem większych przekłamań, sufiksy dołączone, japoński porządek imion również.