
Zacznijmy od tego czym jest Vocaloid. Vocaloid to syntezator śpiewu, umożliwia zaprogramowanie ścieżki wokalnej, poprzez wpisywanie tekstu na poszczególnych nutach. Największą popularnością Vocaloidy cieszą się w Japonii, na koncerty przybywa dziesiątki tysięcy fanów, w bardzo rożnym wieku. Najpopularniejszym głosem, zarazem pierwszym Vocaloidem z serii Character Vocal Series jest Hatsune Miku (初音ミク). Zastanawiacie się jaka jest przyjemność w słuchaniu syntetycznego śpiewu? Nie ma w tym nic dziwnego, jeszcze do niedawna sam nie mogłem tego zrozumieć, często przeglądając profile na last.fm, chwytałem się za głowę widząc setki odtworzeń różnych Vocaloidów w bibliotekach. Niedawno jednak zmieniłem zdanie …
Mój negatywny stosunek do tej technologii wynikał z dwóch rzeczy, mianowicie kiedyś słyszałem kilka najpopularniejszych utworów z głosem Miku, jednak odrzuciło mnie wykonanie. Brzmiało to nadzwyczajnie sztucznie, wręcz beznadziejnie (i nie chodzi tu tylko o część wokalną, w dalszej części wpisu będą znajdować się przykłady, także sami usłyszycie). Drugą sprawą był błąd postrzegania Vocaloida, jako rzeczywistą wokalistkę (ten błąd popełnia praktycznie każdy), to jest kwestia kluczowa – Vocaloid to nie wokalista/wokalistka, Vocaloid to instrument, tak jak każdy inny syntezator. Patrząc z tej perspektywy, dużo łatwiej jest zrozumieć popularność i fenomen tego wynalazku.
Najważniejsza sprawa, dlaczego zmieniłem tak nagle zdanie ? Wszystko zaczęło się, gdy przez przypadek trafiłem na ten koncert z zeszłego roku (będzie to główne odniesienie w dalszej części wpisu):
Start jest w 14 minucie. Już na wstępie doznałem szoku, zamiast tandetnego tła muzycznego, brzmiącego jakby ktoś dzień wcześniej zaczął bawić się jakimkolwiek DAWem, słyszę gitary i perkusję akustyczną (swoją drogą całkiem nieźle brzmiące). Zawsze myślałem, że te koncerty odbywają się raczej na zasadzie włączenia projektora i odtworzenie wcześniej nagranej muzyki. Miłe zaskoczenie. Jakby tego było mało, widzę cały tłum ludzi, synchronicznie wymachujący świecącym czymś (będę wdzięczny jak ktoś mnie uświadomi jak to coś się nazywa). Jak widać, kultura w Japonii zdecydowanie różni się od naszej, ponieważ na tym koncercie widać osoby w bardzo różnym wieku. W Polsce wyobrażam to sobie tak, że zjawiły by się same słit otaku nastolatki (bo przecież jakby ktoś starszy chciał się wybrać na taki koncert to wstyd, kto to widział w ogóle iść oglądać i słuchać bohaterkę chińskich bajek).
Przejdźmy do 24:28. Utwór zwie się え?あぁ、そう。(E? Ah, tak, cokolwiek autor miał na myśli). Nie będę się raczej bawił w tłumacza i przytaczał całego tekstu utworu, ponieważ mój japoński jeszcze raczej nie jest na takim poziomie, że byłbym w stanie tego dokonać, zresztą ten wpis nie ma na celu zagłębiania się w teksty, ograniczę się do samych tytułów. Od pierwszego uderzenia perkusji utwór mi się spodobał, wokal tutaj brzmi wyjątkowo dobrze, nie poraża sztucznością, powiedziałbym, że brzmi bardziej naturalnie, niż niektóre POPowe pioseneczki z lat obecnych (które miałem nieprzyjemność słyszeć, choćby przy okazji wizyty u fryzjera) – są tak potraktowane harmonizerem, że aż przykro tego słuchać.
38:10 – いろは唄 (szczerze powiedziawszy, nie wiem za bardzo jak to przetłumaczyć, Iroha Uta, Piosenka ABC?), zmiana Vocaloida. 鏡音リン (Kagamine Rin). Design tej postaci nie podoba mi się tak jak Miku. Głos także nie powala, ale za to reszta utworu wpada wyjątkowo w ucho (nienawidzę tego stwierdzenia, ale nie potrafiłem znaleźć innego zwrotu bardziej pasującego w tym miejscu).
50:38, ponownie widzimy Miku, tym razem jedna z najpopularniejszych produkcji – ぽっぴっぽー (Poppippo, często tłumaczone jako Vegetable Juice, czyli sok warzywny ma to chyba związek z teledyskiem , którego wersje 10 godzinne biją rekordy popularności). To był właśnie jeden z tych utworów, które początkowo mnie zraziły do Vocaloidów. Dlaczego ? polecam na chwilę zatrzymać wideo z koncertem i odsłuchać choćby fragmentu wersji oryginalnej (film obok). Następnie cofnąć się do 50:38 w wideo z koncertu. Chyba więcej pisać nie trzeba. Nagle z niemal znienawidzonego utworu, wyszło coś zupełnie innego. Przejdźmy dalej.
52:25 – 白い雪のプリンセスは ( Shiroi yuki no purinsesu wa, czyli zwyczajnie – Królewna śnieżka). Kolejny wkręcający się utwór, ciekawie poprowadzona linia wokalna.
1:18:50 – wstęp do występu KAITO, czyli męskiego głosu Vocaloida. Początek jest genialny, po pewnym czasie pojawiają się bongosy a następnie zaczyna się utwór. Super, słysząc to pierwszy raz byłem pod wielkim wrażeniem, świetne brzmienie. Jednak radość nie trwała zbyt długo, jak w końcu wchodzi partia z głosem KAITO, to działa to mniej więcej w sposob następujący : słuchamy muzyki, głośniki mamy ustawione na dość wysoki poziom głośności, jednak w odtwarzaczu muzyka jest dość mocno ściszona. Nagle przychodzi wiadomość na nasz komunikator (z pewnością wiecie o co chodzi), głos KAITO jest właśnie tym dźwiękiem komunikatora. Czytając o Vocaloidach, dowiedziałem się, że KAITO to jeden z najstarszych głosów, co tłumacz też jego brzmienie. Żałuję, że w tym utworze nie wykorzystali Miku.
1:23:48 – 千年の独奏歌 (Chitose no dokusou uta, Solo pieśni tysiąca lat? Wybaczcie jeśli coś przekręciłem, tak jak wcześniej wspominałem, czeka mnie jeszcze sporo nauki tego języka), kontynuacja występu KAITO. następny genialny utwór, świetne brzmienia, naprawdę miło się tego słucha. Tutaj także KAITO śpiewa na niżej oktawie, więc brzmi to odrobinę lepiej niż w utworze poprzednim.
1:36:12 – kolejna zmiana Vocaloida (nastąpiła już trochę wcześniej jednak zdecydowałem się opisywać tylko część utworów). Tym razem widzimy 巡音ルカ ( Megurune Ruka a raczej Luka), utwór zwie się ルカルカ★ナイトフィーバー (Luka Luka naito fībaa, Luka Luka Night Fever … i może niech to zostanie w języku angielskim).
1:58:08 – kolejny Vocaloid, 咲音メイコ (Sakine Meiko), utwór – ピアノ×フォルテ×スキャンダル (Piano × forute × sukyandaru, Piano × Forte × Scandal, myślę, że nie ma sensu tłumaczyć tego na język polski) początek – świetnie brzmiąca gitara basowa, po pierwszych sekundach byłem już w stanie stwierdzić, że to będzie coś dobrego. Z perspektywy całości mogę śmiało powiedzieć, że to właśnie ten utwór jest dla mnie numerem 1 z tego koncertu.
2:02:04 – kolejna zmiana, powrót Miku. トリノコシティ (Torinoko shiti, Torinoko), jak słyszymy, mimo zmiany Vocaloida, pozostajemy w podobnym klimacie muzycznym, co mogę więcej powiedzieć, po prostu – podoba mi się.
W tym momencie zrobię dość duży skok czasowy, lądujemy prawie przy końcówce, 3:04:30, Letter Song w wykonaniu Miku. Utwór różni się od reszty znacząco, nie jest tak dynamiczny, mimo wszystko uważam, że jest on jednym z lepszych. Kolejnym utworem jest Starduster. Jeśli chodzi o utwory śpiewane przez Miku, to właśnie ten wybrałbym jako najlepszy z koncertu, mimo że początek raczej nie zachęca (przynajmniej mnie), sytuacje zmienia się (choć sam nie wiem dlaczego) gdy pierwszy raz pada słowo 愛を (Ai wo, co w tym kontekście najprawdopodobniej znaczy kocham cię, sam znak 愛 – ai, odpowiada słowu miłość) w 3:15:19. Świetne wykonanie oraz brzmienie wokalu, pozostaje jedynie się domyślać ile pracy trzeba było włożyć, aby to tak zabrzmiało. Jestem pewien, że dobranie utworów do czasu koncertu było doskonale przemyślane.
Oprawa wizualna jest niesamowita, sam przeszedłbym się na taki koncert (co w najbliższych latach raczej nie jest możliwe w Polsce, chyba, że wybrałbym się do Japonii), ale raczej nie ze względu na muzykę. Jestem ciekaw jak to wszystko na żywo wygląda. Ktoś kto wpadł na pomysł wykorzystania Vocaloidów w taki sposób, był geniuszem. Ludzie to pokochali (nie dziwię się, po takim show nie było innej opcji), a dochody jakie to przynosi są tak wielkie, że nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić (zakładam, że domyślacie się, że to jest cała machina nakręcająca ten interes, koncerty to tylko jeden z jej elementów, w figurkę sam się zaopatrzyłem, co widać na zdjęciu u samej góry).
Ten koncert zmienił całkowicie moje zdanie o Vocaloidach. Oczywiście nie zamierzam słuchać oryginalnych wersji tych utworów (wyjątkiem może być album Artemis z wykorzystaniem głosu Meiko), ale przyznam, że do tego koncertu (a przynajmniej części) chętnie nie raz jeszcze wrócę.