Historia skupia się na uczniu szkoły średniej, który zwie się Niwa Makoto. Przeprowadza się on właśnie do swojej ciotki, ponieważ jego najbliższa rodzina wyjechała pracować za granicę. Makoto już pierwszego dnia poznaje tajemniczą dziewczynę owiniętą w swój materac – Touwe Erio, która okazuje się być jego kuzynką. Twierdzi ona, że nie pochodzi z tego świata.
Erio (przed wprowadzeniem Makoto) była uznana za zaginioną, przez pół roku nikt nie wiedział co się z nią działo, w końcu została znaleziona – jej ciało unosiło się na powierzchni wody morskiej. Dziewczyna nie pamiętała niczego, co wydarzyło się przez te sześć miesięcy.
Za produkcje tego serialu odpowiada studio Shaft. Nie ukrywam – to był główny powód, który zdecydował o tym, iż będę go oglądał. Oprawa wizualna jest piękna – jednak to nie było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ Shaft zdążył mnie już do tego przyzwyczaić. Postacie – szczególnie płci żeńskiej – prezentują się fenomenalnie. Tła – mimo, że w większości statyczne – są szczegółowe i doskonale uzupełniają pierwszy plan. Animacja – standardowa dla tego studia – dużo zbliżeń na szczegółowo przedstawione twarze, całość bardzo płynna. Widać, że duża część budżetu była przeznaczona na artystyczny aspekt tego serialu.
Udźwiękowienie – aktorzy głosowi są dobrze dopasowani do postaci, szczególnie spodobał mi się głos Touwy Erio (mimo tego, że bardzo niewiele mówi), którego użyczyła Oogame Asuka. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo ciekawa, w najbliższej przyszłości planuję zapoznać się z całością. Jeśli chodzi o o utwór w openingu… tutaj sprawa jest trochę dziwna (choć nie raz już czegoś podobnego doświadczałem) – gdy pierwszy raz go usłyszałem – wręcz mnie irytował, jednak z każdym następnym odcinkiem zaczynał coraz bardziej mi się podobać, co w końcu poskutkowało zagoszczeniem na mojej playliście w odtwarzaczu muzycznym.
Fabularnie nie oczekujcie tutaj zawrotnego tempa, dużych zwrotów akcji, czy widowiskowych walk. To zupełnie nie ten typ serialu. Jest to produkcja z gatunku slice of life, z nutą fantastyki oraz komedii. Zawiera sporą ilość dialogów, a historia opowiadana jest bardzo powoli, zostawiając sporo rzeczy niewyjaśnionych w sposób dosłowny – zadaniem widza jest zdecydować o tym, co było prawdą, a co fikcją. Miłośnicy takich serii z pewnością nie będą zawiedzeni. Gdyby powstał drugi sezon tego anime – oglądałbym go z przyjemnością. Zakończenie pozostaje otwarte – twórcy zostawili sobie furtkę w razie gdyby zdecydowali się na kontynuację, jednak zrobili to w taki sposób, by historia nie pozostawia wrażenia urwanej.
Serial Denpa Onna to Seishun Otoko ponownie udowadnia mi, że studio Shaft to jest absolutna czołówka producentów anime, ich sposób animacji oraz opowiadania historii jest unikalny, często przypomina mi produkcje Key zekranizowane przez Kyoto Animation – mają one w sobie to coś – nuta tajemniczości oraz niesamowity klimat, który sprawia, że ma się ochotę powrócić w przyszłości do tych serii.
Moja ocena dla tego serialu to 8/10. Jak zdecydujecie się na oglądania, pamiętajcie o epizodzie trzynastym, który ukazał się w formie odcinka specjalnego. Wprowadza on dość istotne informacje do całości fabuły (oraz powoduje jeszcze więcej niejasności – co z kolei zmusza widza do ponownego przemyślenia wniosków, do których doszedł)
Poniżej kilka zrzutów: